Całe życie myślałam, że śliniaczki służą do ratowania ubranek dziecięcych przed przechwyceniem zbyt dużej ilości jedzenia. No cóż - myliłam się. Kiedy moja Córeczka miała dwa miesiące zaczęła produkować niezliczone ilości śliny. Jakby jej ktoś odkręcił kranik w buzi. To było niesamowite - potrafiła zaślinić kilka bluzek dziennie. I wtedy dotarło do mnie, że śliniaczek, jak sama nazwa wskazuje, został przewidziany na tę okoliczność. Nie wiem czemu nie nazywa się śłinołap.
Ząbkowanie Córeczki (którego efektem ubocznym jest ślinienie się) stało się okazją do uszycia śliniaczków. Jeden z nich prezentuję w tym poście. Uszyłam go z dwóch moich bluzek - pasiastej i gładkiej z nadrukiem, który stał się centralnym obrazkiem śliniaczka.
Mam też zagadkę: kto wie, co to będzie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz